- This topic has 46 odpowiedzi, 31 głosów, and was last updated 14 years, 1 months temu by Michas1007.
-
AutorWpisy
-
10/02/2008 o 13:02 #4227zgred_16Członek
Pare kielonów przed koncetem 😀
11/02/2008 o 22:02 #4228p_uzonistaCzłonekI juz po egzaminach? ja jestem sudentem i znam taki środek na stres. dostępny w aptece. potrzebna recepta. niestety…
lek nazywa się propranolol. przeznaczony jest dla nadciśnieniowców.
powoduje rozszerzenie naczyn krwionośnych, przez co serce łatwiej pompuje krew. zmniejsza się tętno i spada puls. wchodząc na egzamin czujesz się jakbys grał cos koledze. a do tego zachowujesz całkowitą przytomnośc umysłu! lek ten stosowany jest bardzo często przez zawodowych muzyków. wiem coś o tym 🙂13/02/2008 o 17:02 #4229AdasssParticipantNo bez pszesady zeby odrazu jakieś prochy brać. Ja jak miałem egzamin do wparowalem do sali na luzie zagralem co mialem zagrac i nara. Zero stresu. 5 na Polrocze jest
14/02/2008 o 20:02 #4230barteq_bmCzłonekJak już napisałem wcześniej często stres nie pozwala mi dobrze grać (może to pojęcie względne, tak żebym był z siebie zadowolony). Ale nigdy nie stosowałem żadnych środków zmniejszających ciśnienie, ani nawet nie piłem melisy.
Każdy próbuje sobie z tym jakoś radzić. Niektórzy piją, palą czy nawet ćpają (ilu było takich świetnych muzyków?… zazwyczaj kończyli tak samo). Wiem że trochę wyolbrzymiam teraz problem, ale kiedy zawsze będziemy używać np. propranolol może być ok, ale co będzie gdy przed jakimś koncertem nam go zabraknie? Stres może stać się jeszcze gorszy. Wydaje mi się że każdy taki sposób może nas w jakiś sposób uzależnić psychicznie.Najlepiej chyba będzie gdy nauczymy się nad stresem panować i uwierzymy, że dzięki niemu nasze ciało i umysł ma więcej siły do efektywniejszego działania.
15/02/2008 o 08:02 #4231ewelina90CzłonekJa jak się stresuję to trzęsą mi się ręce… to jest straszne… ale ostatanio już nad tym panuję i jest ok. Jak już wychodzę do solówki na scenę to ogarniam myśli… i uświadamiam sobie że przez te głupie nerwy wszystko zepsuję…Więc czy warto się tak denerwować?? Takie myślenie mi pomaga 😀 wtedy załączam w sobie pełen luzik i stresu juz jako takiego nie ma 😀 Teraz przed ważnymi egzaminami stres jest przed wejściem, a jak już stoję przed komisją – nerwy opadają 😀
Pozdrawiam: Ewelina_trębaczka
15/02/2008 o 09:02 #4232De-eRCzłonekCześć!!!
Odnosnie stresu to zawsze słuchajcie będzię o czym pisać. Każdy inaczej z nas go odbiera i odczuwa: jednemu siada staccato, innemy schnie w gardle, innemu ślinianki produkują zbyt dużo sliny itd. Mogę się z Wami podzielić jak u mnie się on objawia. Kilka dni przed egzamem na uczelni nie czuję stresu nic a nic. Ćwiczę i to dużo! nie myślę, że mogę sie przegrać bo skoro działa to na egzamie też musi działać 🙂 W dzień egzamy się rozgryuwam i wszystko „siedzi”!!! najgorsze jest oczkiwanie na wejście do sali … kiedy grają koledzy wcześniej a ja czekam. No szlag mnie trafia, tętno zapieprza okropnie no i gdy wchodzę na salę nagle uczucie takiego typu: gęba z waty, odczuwam brak kondycji, łapki się trzęsą, nagle dźwięk malutki (nie wiem skąd???) – a dmucham przecież! skala spada i nawet koszula i garnitur strasznie ograniczają… no i takie stresowe granie strasznie mnie zgrywa!!! pomimo tego, iż wracam po egzamie do sali i mogę przegrać program z dwa razy i wychodzi wszystko! Jest dźwięk, jest skala, jest artykulacja. I najgorsze to, że zamiast bawić się muzyką, w kolejności pierwszej muszę poskramiać stres 🙁
Co do metod … Staram się traktować egzamin jako kolejny akompaniament (przynajmniej tak myślę0 i już nawet na mieśiąc przed egzamem wizualizować sobie dzień egzaminu i jego chwilę. Tai-chi uspokaja oddech i jeśli się go dobrze praktykuje pozwoli czerpać troszkę siły z natury 🙂 Ktoś pytał więc wspominam o tym. Chociaż wiecie przecież, że kulturowo to Polak do Tai-chi troszkę musi sie przestawić 😉 Jest jedna niezawodna metoda na stres … Ogrywać się jak najwięcej przed ludźmi!!! grać w swojej szkole (najmniejszym złem jest spieprzyć coś wśród swoich kolegów, którzy tak samą mają z tym problem niż na egzaminie np. do filharmonii czy opery lub na jakimś dobrze płay\tnym job’ie), grać audycje dla dzieci cokolwiek! Jeśli ktoś znajdzie ZŁOTĄ METODĘ :):):) PISAĆ 😀
Pozdrawiam 🙂15/02/2008 o 21:02 #4233mactrCzłonekCześć!
De-eR, chyba gramy ze stresem w jednej lidze :). U mnie objawiało się to na egzaminach niemal identycznie. Na szczęście miałem myślącą komisję, która wiedziała, że ogólnie ćwiczę, coś tam potrafię grać, więc raczej mi nie dopieprzali. Przed egzamem wszystko spoko, ale już w czasie akcji koszmar – jakby grał świeżo upieczony trębacz „Świnki trzy”. Staccato – zero, dźwięk – zduszony. Najgorsze było, że ja świadomie byłem całkowicie wyluzowany i wiedziałem, że z tym całym denerwowaniem to strasznie się wydurniam, no ale cóż… :).
Ostatnimi czasy nie mam możliwości pokazywania swoich „umiejętności” w muzyce klasycznej, więc ten problem w zasadzie zniknął (miewam chwilowe spinki ale po pierwszym secie musi już być luz, choćby nie wiem co).No właśnie, tak sobie myślałem wiele razy, jakie są tego powody i wymyśliłem :):
– w klasyce trzeba jednak coś udowadniać w czasie grania, np. grasz Haydna i pół sali czeka, czy trafisz to Es czy nie trafisz, a podświadomość już czatuje :).
– masz z góry założone cele, które w klasyce w czasie występu musisz ściśle zrealizować (nie wejdziesz sobie na to Es z przednutki przecież, ani np. nie dojedziesz legatem, bo przynajmniej z 10 profów się obrazi :))
– masz ciągle ogólne myślenie typu: „to i to musi wyjść”, „a żeby to zrobić jak Wynton…” 🙂
– jak wiesz, że coś może nie odpalić, to się ciągle zastanawiasz, czy na koncercie odpali czy nie – kolejny problem.– w improwizacji powyższe problemy odpadają: coś Ci nie wychodzi? Spoko – wyjdzie za rok, za dwa, zastąpi się to czymś innym. No chyba, że niektórzy zakładają, że muszą wykonać określoną ilość patentów w chorusie :).
– w big bandzie np. już dyscyplina musi być, no ale jednak też mamy zawsze większy margines tej swobody, niż w orkiestrze symfonicznej. Sam sposób myślenia o rozrywce wrzuca człowieka na większy luz.
– w solówce „rozrywkowej” zapisanej też można pozwolić sobie na trochę większą swobodę, można coś przylegować, opóźnić odrobinę itd.Może to wszystko powyżej to zbyt wielka filozofia, ale jednak u wielu to tak działa.
A inna sprawa to świadomość muzyczna, która cholernie mocno przeszkadza. Dlaczego małe dzieci grają często na całkowitym luzie? Bo „pan położy nuty na pulpit, dziecko wyjdzie, ukłoni się i odegra dźwięki, które trzeba ładnie zagrać i wszystko’. A jak już się trochę gra i zaczyna się kombinowanie z interpretowaniem, „a może tu by trochę ciemniejszym zagrać”, „tutaj rubatko małe”. Do tego świadomość istnienia zagadnień technicznych, warsztatu (lub jego braku) i się zaczyna – za dużo myślenia, za dużo kombinowania, za dużo skupiania się na pojedynczej nucie, „czy ten język tu tak, a może tak” —-> za dużo wątpliwości, 10 myśli na takt, rozkojarzenie. A przecież trzeba tylko dmuchać i pamiętać o frazie :).
Trudna sprawa jak dla mnie. Ile można by zrobić fajnej muzyki, gdyby nie stresy :).
Pozdrawiam!
16/02/2008 o 11:02 #4234De-eRCzłonekWitaj Mactr 🙂
No gramy w tej samej lidze bez wątpienia 🙂 W pełni zgadzam się z Twoim doświadczeniem i spostrzeżeniami związanimy ze stresem na płaszczyźnie klasyki i rozrywk. Święta racja!!! Żeby tylko luz z rozrywki przenieść na granie klasyczne … no i fakt te dzieciaki w szkółkach. Usmiech pełen luz, jak nie wyjdzie to tymardziej słuchacze na audycji klaszczą i mały jest zadowolony i na pewno w dalszych latach nauki stres będzie dla niego mniejszy. Dobrze też, że na tych egzamach komisja dobrze wie jak gramy (i myślę, że problem egzaminowegp stresu jest im jak najbardziej znany) tylko niekiedy z naszej strony pozostaje niesmak tego, jak zagralismy, że mogło byc lepiej itd. Ale qrcze, nikt z nas nie robo tegi ŚWIADOMIE!!! Wręcz przeciwnie. Chęć pokazania się z jak najlepszej strony myślę, że nawet potęguje stres. A rezultaty znamy doskonale 🙂 Oby stres szybko przeminął.
A teraz coś o myślenie na temat, że na 3 stronie koncertu mam do zagrania do e3 no i czy wyjdzie czy nie … Miałem takie watpliwości np. w koncercie F minor Oskara Bohme – przynajmniej w I cz. ostatnia już spoko. No i rezultat taki, że nie wychodziło bo nim zacząłem grac koncert myślami już byłem na tym d3 – czy wyjdzie ??? Przytoczę cytat Jamesa Thompson’a, który znalazłem w pracy dyplomowej kolegi:
…” Możemy kontrolować tylko to, co dzieje się w danej chwili. Myślenie o tym, co wydarzy się w przyszłości sprawia, że cały aparat gry nastawia się na to co nastąpi, a nie na pracy, którą ma do wykonania”…
Także może wygodniej skupić się na tym co nam wychodzi i to upiekszać na egzaminie, niż myśleć czy wyjdzie nam jakiś dźwięk w 3 oktawie, który jeśli wyjdzie doda smaku do utworu, a jeśli nie to spieprzy nam nie tylko to miejsce ale i wszystko przed nim i może nawet za nim. Także mactr i tym aspekcie gramy w tej samej lidze.
TRUDNA SPRAWA TEN STRES!!! TRUDNA!!!
Piszcie o waszych spostrzeżeniach!!!
Pozdrawiam 🙂 -
AutorWpisy
- You must be logged in to reply to this topic.