Witam!
A to się temat trafił! Od wczorajszego wieczora moja kondycja praktycznie nie istnieje :). Po sobotnim „koncertowym” – dość forsownym dzionku, wczoraj miałem jeszcze 4-godzinną średnio intensywną próbkę, która już kompletnie rozwaliła mi wargi. Dzisiaj więc dzień bez instrumentu, może nawet dwa (cholera, pierwszy od niepamiętnych czasów :)).
Anyway, konkluzja jest taka – ile czasu męczyłeś wargi, tyle czasu poświęć na regenerację :).
No i przede wszystkim nie robić następujących rzeczy, które po prostu niepotrzebnie męczą (sam nie mogę często się powstrzymać… :)):
– nie napieprzać w trąbe kiedy nie trzeba
– nie „przerabiać” aranżacji na „oktawę wyżej”:)
– nie próbować „grać” transkrypcji z Sandovala 🙂
– nie „rozgrywać” się po zagraniu 2-godzinnej próby
– nie trzymać instrumentu przy gębie w czasie pauz
– nie grać sobie w domu na tubie jeśli ma się jeszcze zamiar ćwiczyć w ten dzień na trąbie 🙂
– nie przeznaczać na jedną wprawkę/ćwiczenie więcej niż 3-4 minuty
– nie ćwiczyć Caruso, jeśli nie można tego robić regularnie
– nie grać na wargach przed koncertem 🙂
To takie spostrzeżenia na bieżąco :).
Zauważyłem jeszcze, że gdyby tak nauczyć się jeszcze grać w całej „normalnej” skali bez małego palca w haku, to problem zmęczonych warg można by w dużej części wyeliminować. Tylko niech ktoś pokaże mi cwaniaka, który po kilkunastu latach z instrumentem i paluchem w haku może od razu się przestawić, jednocześnie nie trącąc nic ze skali i intonacji :).
Pozdrawiam!