Cześć!
No rzeczywiście, Sandoval w czasie gry nie wygląda na zbyt rozluźnionego (no ale jak się pociska czasami nawet w okolicach c5 :)). Seba jest dla mnie siłowy w tym sensie, że stara się grać rzeczy, które chyba są dla niego za ciężkie (w ogóle są cholernie ciężkie). Dla mnie to on jest taki spięty misiek, który gra trochę przyciężko i bez zbytniej finezji. Ale nie przeczę, że jest dobrym trębaczem, spoko – po częsci chciałbym tak umieć grać rozrywkę. Tylko dziwi mnie sytuacja, że w kraju „istnieje” na rynku praktycznie jeden trębacz sesyjny, który nie jest jakimś wybitnym muzykiem; jestem przekonany, że lepsi muzycy nie mogą się przebić, bo funkcjonuje jakiś popieprzony układ (ale to moje własne teorie spiskowe :-D).
Co do Roberta Majewskiego – praktycznie nie wiedziałem kto to jest aż do wakacji. Cholernie konkretny człowiek, na pierwszy rzut oka może nawet wydawać się oschły i niesympatyczny, ale jak usłyszałem go na scenie, to odpadłem. Wrażliwość, świeżość, świetna technika, opanowanie (brak „złych” jazzowych manier)… a facet w ogóle jakoś tak nie wygląda na muzyka :). I też, nie wiem dlaczego, nie jest super szczególnie znany (tylko Stańko i Wojtasik ciągle, dżizus…)
Pozdrawiam!