Witam!
Cholera, dobrze byłoby rozpowszechnić na ślubach, pogrzebach i innych tego typu chałturach jakieś nowe kawałki. Do ślubu (na wyjście) wcisnąć coś szybszego i „radosnego” z baroku (z klawesynem na przykład), a na pogrzeb coś wolnego i podniosłego (też barok) zamiast tej przybitej „Ciszy” – wielu się już ona przeżarła.
W ogóle jestem za tym, żeby wprowadzić w „branży ślubnej” swoisty koncert życzeń – ludziska zamawiają sobie z wyprzedzeniem jakiś ulubiony kawałek, a trębacz przygotowuje go sobie spokojnie solo albo z klawiszem jakimś – wszystko oczywiście za sporą dopłatą :)…
Jeśli chodzi o pogrzeby, to ciekawie by było gdyby trębacze mieli przygotowaną jakąś pulę utworków i żałobnicy mogliby sobie wtedy coś pod siebie z owej puli wybrać.
Ot taka sobie beztroska refleksja :).
Pozdrawiam!