Mam problem. Gram juz długo na trabce, skończyłam własnie 12 letnią edukacje w szkółce muzycznej. Nigdy nie miałam problemów z graniem, wręcz przeciwnie. Skala bardzo wysoka, dźwięk pełny alikwotów, z szybkimi tempami często był problem, ale nadrabiało się innymi rzeczami.
Miałam jedną małą wadę, która generalnie w niczym nie przeszkadzała. Lekko krzywiłam głowę, ale ustawienie ustnika miałam idealne, na dwóch wargach symetryczne i wogóle wszystko było totalnie naturalne. Pewien ktos kazał mi przed dyplomem wyprostować głowę przy graniu, twierdząc, że będzie w gardle większe pudło rezonansowe. posłuchałam, bo przecież powinne być pewne autorytety u ludzi, którzy grają ponad 30 lat.
Błąd… od pół roku próbuje się pozbierać. Spadła skala, kondycja i dźwięk jakim gram teraz nie jest mój.
Staram sie wrócic do poprzedniego ułożenia.
Wiem, że na powrót tego co było trzeba czekać pare miesięcy. Ambicja zrzera człowieka. Ale to było by nic, gdyby nie egzaminy wstępne na uczelnie. Wpadłam w popłoch, bo na jazz do Katowic naprawdę trudno się dostać, a przez tyle lat byłam wszystkiego pewna.
Co mam robić, skoro przedęcia legatowe w róznych kombinacjach przez miesiąc już prawie nic nie pomagają, ćwiczenie małymi dawkami ale często też…
ja naprawdę znów chcę grać i chcę się dostać na ten jazz…
Błagam, jesli macie jakieś sprawdzone ćwiczenia- pomóżcie!!!!!!!